sobota, 2 listopada 2013

Plants be like...

Cześć.

Znowu ja! Pewnie macie mnie już dość, ale co tam. Lubię męczyć ludzi :D

Nie no, ale tak na serio, całkiem poważnie - dzisiaj opowiem wam o moim stosunku do aktorów grających w "Violetcie". Lubimy, uwielbiamy, kochamy postacie z tego serialu, ale nie zapominajmy, że tak naprawdę są one tylko i wyłącznie wymyślone na jego potrzeby. W taką tam sobie żywiołową Francescę wciela się Lodovica Comello, która niekoniecznie musi być taka jak grana przez nią postać. 

Kogo najbardziej lubię?

Lodovica Comello... Nie jest to pewnie dla was jakieś wielkie zaskoczenie, bo moją ulubioną postacią jest Francesca, ale przejdźmy lepiej do rzeczy. Lodo jest po prostu sobą i właśnie tym skradła moje serce. Jest po prostu przeurocza! Pamiętam, że miałam okazję oglądać na żywo twitcam jej i Rugerra... Cały czas się uśmiechałam. A jeszcze gdy spróbowała powiedzieć "cześć"... Rozpłynęłam się! :D I do tego ten jej niesamowity głos, który chyba nie ma żadnych ograniczeń. Nie zaprzeczycie chyba temu, że Lodovica ma bardzo dużą skalę głosu i potrafi zaśpiewać nawet trudne piosenki, w których trzeba mieć duże możliwości, by wyciągnąć głos na niektóre nuty. 

Jorge Blanco jest pozytywnie nienormalny. Prawie całkowite przeciwieństwo serialowego Verdasa, który cały świat bierze na poważnie (bardzo lubię Leona, ale to moje zdanie). Jorge nieraz już rozbawił mnie swoim komicznym zachowaniem. Widzieliście ten filmik, na którym stoi w doniczce i sie buja? Uśmiałam się, naprawdę. Lubię go za to poczucie humoru :D Do tego widać, że jest sobą, zresztą jak większość obsady tego serialu. Między innymi dlatego zaczęłam oglądać Violettę - każdy ma tam swoje niedoskonałości, ale nie udają kogoś innego.

Martina Stoessel niektórych ostatnio zaczęła denerwować. Ma na twarzy coraz więcej makijażu, do tego te odrobinę pretensjonalne pozy podczas jednej z ostatnich sesji... Przecież ona ma dopiero szesnaście lat. Ale! Mimo wszystko bardzo ją lubię, lubię to, jak śpiewa, ale również to, jakim jest człowiekiem. Urzekło mnie to, jak rozpłakała się na widok swoich fanów. Może i było to dosyć dawno, ale co tam.

Mercedes Lambre jest śliczna i ma rzadko spotykaną barwę głosu. Przyciąga uwagę, to jest jasne. Przyciągnęła także moją, bo po poznaniu Ludmiły Ferro, zapragnęłam poznać także Mechi. I jestem bardzo mile zaskoczona, bo ta dziewczyna jest całkowitym przeciwieństwem zarozumiałej Lu. Oczywiście bardzo lubię postać Ludmiły, ale nie o tym mowa. Mercedes nie musi mieć tony makijażu i bardzo drogich ubrań, by czuć się dobrze w swoim ciele. Widać, że ma duży dystans do siebie, czego nie ma wiele dziewczyn. Ale ona jest naturalna i tyle. Za to ją uwielbiam.

To chyba jest czwórka moich najulubieńszych aktorów z obsady. Ale zdradzę wam tajemnicę - tak naprawdę nie ma wśród nich kogoś, kogo bym za coś nie lubiła. Nie przepadam za Broadwayem, ale za to lubię Samuela, nie lubię Violetty, ale ubóstwiam Martinę... Wszyscy są dla mnie w jakiś sposób ważni, każdy aktor, nawet ten odgrywający mało znaczącą rolę w "Violetcie". Nie ma wśród aktorów tam grających takiego, który jakoś by mnie do siebie zniechęcił.

I tyle. Nie ma tego dużo, ale po prostu chciałam się z wami podzielić swoją opinią. W następnym poście prawdopodobnie wywiad z kimś, kto na pewno was interesuje. ;)

Mel.

niedziela, 20 października 2013

Patrzcie, ja świecę!

Cześć.

To znowu ja, przyszłam Was kolejny raz pozamęczać moimi do niczego nie potrzebnymi opiniami. :)

Hmm... Chyba każdy z nas ma jakieś ulubione postacie z Violetty. Jednych urzekły postacie główne, jak Violetta i Leon, a znowu innych fascynują te drugoplanowe, jak Naty czy Andres. Każdy ma swój gust i lubi coś innego, ale ja teraz wam powiem, co lubię ja.

Zacznijmy może od tego, które postacie są moimi ulubionymi. 

Francesca od samego początku serialu jest moją mentorką. :D Ja po prostu uwielbiam to, jak czasami myli słowa w popularnych powiedzeniach, co jest niezaprzeczalnie jej znakiem rozpoznawczym. No i do tego ta jej żywiołowość. Uwielbiam, gdy ktoś jest taki wiecznie wesoły i zawsze potrafi rozbawić! Wątek jej miłości do Tomasa... nieszczęśliwie zakochana Francesca pokazuje, że nie wszystkie miłości są prawdziwe i trafione. I to mnie właśnie urzekło. Jestem też bardzo uradowana faktem, że meksykańskie ciacho, które pojawia się w drugim sezonie, zauważa naszą kochaną Fran. Bo ona jak najbardziej zasługuje na miłość.

Maxi i jego kolorowe czapeczki! :D Jejku, jak można go nie kochać?! On jest w każdym calu uroczy i słodziutki, a ja takich facetów uwielbiam. No i do tego jest niziutki! Kurczę, mój ideał. Najlepszy tancerz w Studio? Jak najbardziej. Jego laptop, którego wszędzie ze sobą nosił w pierwszym sezonie stał się moim ulubionym gadżetem kojarzącym się z Violettą już w pierwszym tygodniu emitowania serialu w Polsce. Dla większości był to pamiętnik Violi, ale ja mam odrobinę inne upodobania.

I to właśnie są moje ulubione postacie. Francesca i Maxi. No, mogę też powiedzieć, że uwielbiam śmiech Naty i efektowne wejścia Ludmiły :D 

A teraz może przejdę do postaci, które mnie straaaasznie irytują i nie mogę przeboleć tego, że mają jakiś większy udział w serialu.

Violetta jest główną postacią i większość ją lubi, bo zdobywa sympatię tym swoim anielskim głosikiem i idealnie skrojoną twarzą. Nie ukrywajmy, że jest ładna i umie śpiewać. Ale! Wygląd to nie wszystko, a charakterek tej panienki ani trochę nie przypadł mi do gustu. Jest wiecznie niezdecydowana. Nie wie, czego chce i założę się, że pół godziny zastanawia się nawet nad tym, co zjeść na śniadanie. Taka już jej natura. A zauważyliście, że jest strasznie podatna na sugestie otoczenia? [dziękuję w tym miejscu Maddy, która pomogła mi to zauważyć]. Weźmy takiego Tomasa na przykład. Violetta, kocham cię! Bum! Violetta jest zakochana. I dalej, Diego, ta sama sytuacja. Zakochał się w niej, po czym ona od razu stwierdziła, że też go kocha. Leon - to samo. Kurczę, gdyby Braco miał na tyle odwagi, żeby wyznać jej swoje uczucia, to pewnie w nim też by się zakochała na zabój! 

Broadway pojawia się i od razu rozkochuje w sobie kilka dziewczyn, chociaż przecież nie jest wcale jakiś szczególnie przystojny. Do tego nie wiem kto mu doradził ubranie się w żółte rurki, ale to jest zły wybór. Wygląda z daleka jak świecąca ozdoba na choinkę. I do tego uśmiecha się tak, jakby chciał wykrzyczeć: ŚWIECĘ! Mimo tego, że spiskuje z Gregoriem i jest jego szpiegiem, to reszta towarzystwa dość szybko mu to wybacza i przyjmuje go z powrotem. W drugim sezonie budzi się i zauważa Camilę dopiero wtedy, gdy jakiś inny chłopak zaczyna do niej uderzać. Co on, spodnie mu zgasły i przestały podpowiadać dokąd iść, czy co?

Tomas jest dziewczyną czy facetem? Trudno powiedzieć. Zachowuje się odrobinę jak wystraszona siedmiolatka, która potrzebuje na każdym kroku rad mamusi. On, gdy ma problem, to leci do Francesci. Nie zauważa oczywiście tego, że jest ona w nim zakochana i zwierza się jej ze swoich problemów sercowych. No ludzie, naprawdę?! Gdy widzę, że piszą o nim jakoby był "pewny siebie", to mam ochotę się rzucić z czwartego piętra. Z której strony on jest pewny siebie? Jąka się prawie bez przerwy, nigdy nie wie, co powiedzieć. A gdy dowiedział się, że Violetta wyjeżdża pod koniec pierwszego sezonu, zachował się jak... dziecko. Przyszedł, tupnął nogą i zażądał swojego. 

To chyba by było na tyle. W następnym poście powiem coś o aktorach z ekipy "Violetta". 

Mel.

sobota, 19 października 2013

Budyń?

Witam :)

Długo się zastanawiałam nad tym, który blog zostanie zrecenzowany przeze mnie najpierw. Ostatecznie zdecydowałam, że na pierwszy ogień pójdzie "Dame tu amor...".  

Chyba wszyscy wiecie, kto prowadzi tego bloga, prawda? :D Maddy Parks zdobyła waszą sympatię bardzo szybko, dzięki swoim fenomenalnym rozdziałom. No i do tego chyba wszyscy wiemy, że jest super zabawna i zawsze potrafi rozbawić. A już szczególnie jak się wyzywa z Xenią. :D 

Moje recenzje będą polegały raczej na napisaniu, co sądzę o opowiadaniu i... i tyle. Och, no tak naprawdę to chyba trudno nazwać moje rozwodzenie się nad blogiem i jego wspaniałością recenzją, ale nie ważne.

Na Dame tu amor wpadłam całkiem przypadkiem, przeglądając różne opowiadania o tematyce "Violetta". Co mnie urzekło najpierw? Napis, który widniał na początku rozdziału, który był wtedy obecnie na stronie głównej. Violetta Story, chapter... Z takim czymś się jeszcze nie spotkałam, żeby autorka jakoś nazwała swoje opowiadanie, nadała mu tytuł. Dlatego właśnie postanowiłam przeczytać całą historię od początku.

No i mnie zachwyciła, bo jakżeby inaczej. Postacie wykreowane bardzo dobrze, nie odbiegające zbytnio od swoich serialowych schematów, doskonale opisane uczucia i ciekawe wątki poboczne, bo głównym wątkiem jest oczywiście związek Leona i Violetty. No i do tego ta szata graficzna, która przyciąga czytelnika.

No i to chyba tyle, jeśli chodzi o recenzję bloga. Tak, to będzie takie krótkie, bo wolałabym się raczej skupić na samej autorce. O blogu wiecie w końcu prawie wszystko, jeśli tylko go czytacie i moja opinia nie jest wam jakoś specjalnie potrzebna. 
Zapraszam do przeczytania wywiadu z Maddy Parks.

Mel: Maddy, moje pierwsze pytanie do ciebie to: Co skłoniło cię do założenia bloga?
Maddy: Wiesz, tak naprawdę to nie mam zielonego pojęcia. Pewnego dnia po prostu napisałam krótką historyjkę o Violetcie i o tym, jak wraca do Buenos Aires po wakacjach. Pomyślałam sobie, że czemu by nie pokazać tego innym. No i tak wyszło, że powstało Dame tu amor.
Mel: Ale coś musiało być czynnikiem, który skłonił cię do napisania tej historyjki, prawda?
Maddy: No tak. Szczerze? To było chyba podczas przerwy w emitowaniu nowych odcinków Violetty na Disney Channel. Byłam tak strasznie ciekawa tego, co będzie dalej, że sama zaczęłam snuć domysły. Więc można uznać, że czynnikiem, który mnie skłonił do pisania o Violetcie, była fascynacja tym serialem.
Mel: No dobrze, to może opowiedz nam o tym, jak powstają rozdziały Violetta Story. Twoi czytelnicy na pewno są tego ciekawi.
Maddy: Bardzo często mam tak, że pomysł na rozdział przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie, na przykład w szkole, podczas lekcji. Co wtedy robię? Zapisuję co się da, gdzie się da. Komuś już chyba mówiłam, że fragment jednego z rozdziałów powstał na serwetce. Jestem dość dziwna, to fakt. :D Ale ogólnie jeśli już siądę przy komputerze, by napisać rozdział, to mam przy sobie zeszyt, w którym jest wszystko na temat Dame tu amor. Tam zapisuję pomysły, fragmenty rozdziałów, a nawet swoje własne przemyślenia co do bloga. 
Mel: A co jest dla Ciebie inspiracją do pisania rozdziałów?
Maddy: Muzyka. Zawsze piszę, słuchając muzyki. 
Mel: A masz może jakieś ulubione piosenki, które dają ci największego kopa do pisania?
Maddy: Ostatnio do gustu przypadły mi "Wrecking Ball" Miley Cyrus i "Because of you" Kelly Clarkson.
Mel: Masz może jakąś ulubioną postać z Violetty? 
Maddy: Uwielbiam Ludmiłę! <3 To jest zdecydowanie moja najulubieńsza postać. :D Ale lubię też Naty, Cami, Maxiego, Andresa i Leona, kurde, jego to kocham. xD Ogólnie to lubię wszystkich, oprócz Violki, ale ci, których wymieniłam, najbardziej przypadli mi do gustu. :)
Mel: Czy to, że założyłaś bloga, zmieniło jakoś twoje życie?
Maddy: Diametralnie! Na bloggerze poznałam wiele wartościowych ludzi, którzy są dla mnie prawie jak przyjaciele. Oczywiście muszę też wspomnieć o mojej kochanej trójeczce, czyli Mai, Xeni i Adze, które są dla mnie jak siostry i kocham je najbardziej na świecie! <3 Aga się bardzo dopominała o to, by o niej coś powiedzieć, więc... Przepraszam, ale musiałam. :D
Mel: Ach, no tak, Te fazer feliz! Przyznam, że jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo się zgrałyście, cała wasza czwórka. 
Maddy: Dziękuję w imieniu całej załogi Te fazer feliz. :D 
Mel: Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję przeprowadzić wywiad z całą waszą czwórką. :D A teraz następne pytanie do ciebie, Maddy: Jak myślisz, ile rozdziałów będzie miała Twoja historia?
Maddy: Hm, to trudne pytanie. Tak naprawdę to nigdy o tym nie myślałam. Ale w sumie wszystko się kiedyś kończy. Powiem tyle, że nie zamierzam kończyć Violetta Story jeszcze przez przynajmniej piętnaście rozdziałów. 
Mel: Uff, ulżyło mi! :D Zapytam cię teraz o coś z twojego prywatnego życia. Jaka jesteś wśród rówieśników? Nieśmiała, a może pewna siebie?
Maddy: Ojej, a skąd takie pytanie?! :D Powiem szczerze, że nie spodziewałam się pytania o życie prywatne. Ale skoro już jest, to niech będzie. Wśród rówieśników jestem raczej nieśmiała, ale jeśli kogoś poznam bliżej, to się otwieram. :) 
Mel: No i to by było chyba tyle pytań. Mam nadzieję, że nie naruszyłam w jakiś sposób twojej przestrzeni osobistej, Maddy? :D 
Maddy: Nie, coś ty! :D Jest w porządku. 
Mel: No więc, dziękuję za wywiad. :)

Co mogę powiedzieć? Maddy, czyli Madzia, okazała się bardzo miłą osobą. Xeniu, Ago, Maju: to szczęście przyjaźnić się z taką osobą. :) Maddy urzeka swoją skromnością i poczuciem humoru. Tak, dokładnie tak, i nie zaprzeczaj! :D Może chcecie przeczytać wpadki, które zaistniały podczas przeprowadzania wywiadu?

#1.
Maddy: Ej, Mel, wciągło cię coś?
Mel: Jestem, jestem, przepraszam. Brakło mi pytań xD
Maddy: Możesz mnie zapytać o to, jaki lubię budyń.
Mel: Że co? :D xDD
Maddy: Nic, nic... xD

#2.
Mel: A co jest dla Ciebie inspiracją do pisania rozdziałów?
Maddy: Kurde, słoneczko świeci! Jupikajeej! 
Mel: Maddy, lubisz słońce? :D
Maddy: Jakie słońce?

#3.
Maddy: No więc... Lubię płatki kukurydziane i czekoladowe, ale nienawidzę miodowych. Bleee! xD
Mel: Okej, następne pytanie...
Maddy: Ej, czekaj, ty to opublikujesz? 
Mel: Się zobaczy :D
Maddy: Boże, ludzie sobie pomyślą, że jestem trzepnięta.
Mel: Maddy...
Maddy: No dobra, już wiedzą, nie musisz mi tego mówić xD

#4.
Mel: I tyle. Nie mam już więcej pytań. :) 
Maddy: Już? A gdzie jakieś pytanie o budyń? :D
Mel: Co ty masz z tym budyniem, Maddy? xDD
Maddy: No bo wczoraj jak jadłam budyń, to przyszła do mnie koleżanka i coś powiedziała śmiesznego, ja ten budyń wyplu... Nie ważne.
Mel: <lol2>

#5.
Mel: ENTRE DOS MUNDOS SOJ MESTALA LATIENDO EL KORASON!
Maddy: UNO SEGURO ADRENALINA EL OTRO SIN KONTROL!
Mel: UUUUUUUUU! 
Maddy: ES KOMO TENER
Mel: DOS WIDAS O MAS
Maddy: Ej, co my robimy wgl? Miałam ci na pytanie odpowiedzieć. xd
Mel: Nie wiem. xDD <lol2>
Maddy: <lol2>

I to chyba tyle. Maddy zabroniła mi tego publikować, ale ja lubię, jak ona się złości. :D 
W następnym poście powiem coś o serialowych postaciach i o tym, jak bardzo mnie niektóre irytują.

Mel.

wtorek, 8 października 2013

O nie, jestem w ciąży!

Czyli co sądzę o robieniu szczęśliwej rodzinki z dwójki siedemnastolatków.

Jak to jest, że na większości blogów o Violetcie główni bohaterowie wychowują dziecko? Nie zapomnijmy też, że od razu po stosunku dowiedzieli się o ciąży. To jest nierealne i czasami aż śmieszne.

Nie chcę nikogo krytykować, bo jeśli ktoś prowadzi bloga o dorosłej Leonetcie czy Tomasetcie, Marcesce, Naxi czy kimkolwiek innym, to co do małego szkraba nie mam zastrzeżeń. Jeśli na dodatek rozdziały są pisane nie na odczepnego, ale widać, że autor je dokładnie przemyślał i główni bohaterowie nie kochają się czterdzieści razy na dzień, to jest okej. Ale co, jeśli jest zupełnie odwrotnie?

Kiedy ma się siedemnaście lat, nie myśli się o zakładaniu rodziny i rodzeniu dzieci. Nie, wtedy myśli się o zabawie i o tym, by jak najdłużej korzystać z młodości. Owszem, zdarzają się wpadki - to jest nieuniknione. Ale! Jeśli już dziewczyna - tak, to jest jeszcze dziewczyna! - urodzi dziecko w takim wieku, zazwyczaj jej facet nie jest wniebowzięty. No tak, tutaj też są wyjątki, ale nie o tym mowa.

Leon i Violetta, Camila i Broduey, Naty i Maxi, Francesca i Marco, Ludmiła i Diego... Wszyscy są już po ślubie i mają dziecko. Ba! Każde z nich jakimś dziwnym sposobem dostało pracę w Studio21. Bez żadnych skończonych studiów, bez praktycznie żadnego wyższego wykształcenia. No, ale przecież skoro się tam uczyli, to trzeba ich przyjąć. Do tego oczywiście weźmy sobie napalonego Leona, zbyt pewną siebie Violettę, bla, bla, bla... Kto czyta takie blogi? Mało wymagający czytelnicy, którzy mają ochotę poczytać o tym, jak ich ulubiona para się pieprzy. Smutna prawda.

Nie będę wymieniać konkretnych blogów, bo przecież nie chcemy tutaj nikogo wytykać palcami. Ale zadajmy sobie pytanie - co siedzi w głowach tych trzynasto- czy czternastolatek, które piszą o tym jak Leon i Violettą się namiętnie kochają, po czym zasypiają w swoich ramionach?

Zastanówcie się nad tym.

A teraz kilka słów o tym, co jednak jest lepszą stroną czytania blogów o Violetcie.

Ostatnio zaczęło powstawać coraz więcej blogów, które prowadzą osoby z mózgiem. Normalnym mózgiem, nieprzepełnionym scenami pornograficznymi. Osoby te mają jak najbardziej talent i nie wstawiają rozdziałów kompletnie nieprzemyślanych. Myślę, że to jest właśnie skutek tego, że niektórzy mają dość - dość tego, że trudno było spotkać blog, na którym główni bohaterowie nie mieliby już za sobą pierwszego razu. No i się ktoś wziął do roboty.

Jest kilka blogów, które mówią nie o tym, że seks jest najważniejszy, pracę w prestiżowej szkole muzycznej można dostać ot tak, a do tego wszystkie miłości są prawdziwe i wszyscy faceci (oprócz Tomasa!) są idealni. Ja czytam bardzo wiele blogów, które jak najbardziej zasługują na miano "dobrych". Niektóre nawet "bardzo dobrych".

Większość jest o Leonetcie, bo to przecież najpopularniejsza para z Violetty, nie ukrywajmy. Ale pojawiają się też takie o Naxi, Marcesce, Caxi, Diegonetcie, Leonarze, a ostatnio nawet o Femile. Tak więc nie jest to tak, że tylko Leonetta w kółko.

Przyznam, że moją ulubioną parą jest właśnie Leonetta. Aczkolwiek mam też słabość do Femily i Marcesci.

No, ale do rzeczy. O czym tak naprawdę piszą te bloggerki, jeśli nie o seksie? A o miłości na przykład. O prawdziwej miłości, aczkolwiek przepełnionej cierpieniem, bo przecież nic nie jest idealne. Piszą o przyjaźni, jaka rodzi się między dwójką, a czasami większą grupą ludzi. Piszą o pasji, jaką jest muzyka dla bohaterów Violetty. Piszą o problemach, z jakimi borykają się normalni nastolatkowie, nie mówię tutaj o cięciu się i myślach samobójczych. Piszą o życiu. Prawdziwym życiu. I właśnie ta prawda jest najlepsza - najlepiej mówić o prawdzie, a nie o wyimaginowanym idealnym świecie.

A teraz te blogi, które czytam i podziwiam.

http://friendsofvioletta.blogspot.com/ - można się czasami nieźle uśmiać, rozdziały na szare dni na poprawę humoru.  :)
http://violetta-i-leon-forever.blogspot.com/ - piękne opowiadanie mówiące o wszystkich trudnych sprawach, jakie spotykają ludzi.
http://fanka-violetty-opowiadanie.blogspot.com/ - ten blog został niedawno zawieszony, aczkolwiek warto o nim wspomnieć, ponieważ autorka podjęła się czegoś zupełnie nowego, czyli pisania o Tomasetcie.
http://pues-amor-es-lo-que-siento.blogspot.com/ - obok tych rozdziałów nie da się przejść obojętnie. Są pisane z taką precyzją, jakiej nie spotkałam jeszcze nigdzie indziej.
http://vilu-y-leon.blogspot.com/ - proste, aczkolwiek piękne. Opowiadanie to mówi tak naprawdę o wszystkim. Jest humor, jest cierpienie.
http://violettiny.blogspot.com/ - to, kogo Violetta wybierze, od zawsze jest podstawowym pytaniem, jakie zadają sobie V-lovers. Pięknie opisane niezdecydowanie.
http://tonight-i-will-survive.blogspot.com/ - Femila, i do tego jak przepięknie opisana. Nie mam słów.
http://naxi-the-beginning-of-big-love.blogspot.com/ - Naxi... Kiedyś byłam za Caxi, ale po przeczytaniu tego bloga zmieniłam zdanie. Cudo.
http://te-fazer-feliz.blogspot.com/ - moja perełka. Cztery dziewczyny, które podbiły moje serce. Leonetta, Femila, Naxi i coś nowego, Cares. Idealny blog dla mnie.

I to tyle, jeśli chodzi o blogi, które czytam. W następnym poście postaram się zrecenzować któryś z nich i może załatwię wywiad z jego autorką, ale żeby ten blog w ogóle zaczął funkcjonować, ktoś musi go zauważyć. :)


Mel.


Legenda...

... czyli od czego się to wszystko zaczęło.
Jeśliby się głębiej zastanowić, to co tak naprawdę skłoniło bloggerki do zakładania blogów o Violetcie? Ale chodzi tutaj o te bloggerki, których blogi istnieją od około końca marca 2013 roku. Wtedy właśnie zaczęły powstawać pierwsze blogi o tematyce "Violetta". Dlaczego?

Dokładnie 18 lutego 2013 roku został wyemitowany pierwszy odcinek "Violetty" na kanale Disney Channel Polska. Serial zyskał wiele fanów już w pierwszym tygodniu od premiery. Tak więc, co się stało, gdy okazało się iż DCH musi zrobić przerwę w emisji po dwudziestu odcinkach?



Fani wpadli w wściekłość. Pamiętam dokładnie jak wielka burza się rozpętała, gdy świeżo upieczone polskie V-lovers się o tym dowiedziały. Na filmwebie powstała nawet akcja pod tytułem "Chcemy Violettę, nie chcemy Disney Channel". To znaczy, nie doszła ona do skutku, ale takie coś było.


Tak więc fani byli zażarci. Później okazało się, że to nie od Disney Channel zależy to, czy robią przerwy czy nie i sprawa ucichła. Co w takiej sytuacji zaczęto robić? Zaczęły powstawać blogi.

Z informacjami, tymi najnowszymi, z ciekawostkami, ze zdjęciami, z opowiadaniami - powstało tego mnóstwo, ale tylko niektóre blogi zdobyły szerszą publikę. A od kogo się zaczęło? Oto kilka blogów, które zostały założone w marcu i zdobyły na tyle czytelników, bym zdołała jakoś je odnaleźć w gąszczu blogów o Violetcie:


I tyle. To są jedne z pierwszych. Później wszystko potoczyło się szybko. Obecnie każdy może znaleźć coś dla siebie w wielkim zbiorze blogów o Violetcie. A wy? Macie jakieś ulubione? 

W następnym poście dowiecie się jakie blogi ja czytam i jakie jest moje zdanie na temat ciąż w wieku siedemnastu lat.

Mel.

poniedziałek, 7 października 2013

Co w trawie piszczy?

Cześć!
Tak naprawdę nie wiem, skąd się wziął pomysł na tego bloga.
Wydaje mi się, że po prostu leżałam i nagle sobie przyszedł.
Ale do rzeczy.
Byliście kiedyś ciekawi, co u bloggerów słychać? Byliście kiedyś ciekawi, co u nich ciekawego, czy mają wenę, czy coś tam, bla, bla, bla?
No pewnie, że tak!
A może chcieliście kiedyś przeczytać wywiad z takim bloggerem?
Tutaj będzie to możliwe!
Posty to będą recenzje różnych blogów o tematyce Violetta, wywiady z bloggerami prowadzącymi te blogi, będą różne plebiscyty, w których będziecie wybierać swoich ulubieńców...
Mam nadzieję, że się pomysł podoba. :)
To chyba tyle i do zobaczenia w następnym poście!
Mel